Na zachowanej z 1915 roku fotografii widać Claude’a Moneta w skupieniu malującego jedno ze swoich dzieł. Ustawione tuż przed sztalugą podwyższone krzesło pozwala artyście przyjąć wygodną pozycję podczas pracy: lewą nogę oprzeć na barierce mebla, prawą ustawić na ziemi, wzrok skierować bezpośrednio na gęsto pokryte farbami płótno. Procesowi twórczemu w skupieniu przygląda się nie tylko autor dzieła. Po lewej stronie, lekko pochylona w kierunku powstającego obrazu, z rękami ułożonymi wzdłuż ciała stoi kobieta, której twarzy fotografowi nie udało się uchwycić. To Blanche Hoschedé-Monet – pasierbica, a później synowa francuskiego impresjonisty.
Na wskazanym zdjęciu uwieczniona bez własnej sztalugi, farb i pędzli. Na co dzień, u boku artysty, tworząca z nim ramię w ramię, podziwiająca te same krajobrazy i przenosząca je na płótno na własnych, artystycznych zasadach. Obrazy Blanche Hoschedé-Monet, utalentowanej malarki szlifującej swój warsztat od 11 roku życia, niemal osiem dekad po śmierci artystki, doczekały się własnej wystawy. Gdzie można oglądać zachowaną kolekcję dzieł malarki, która, podobnie jak jej ojczym, podziwiała te same poranki nad Sekwaną w pobliżu Giverny?
Czytaj więcej
Carol Douglas jako nastolatka chciała zostać malarką, jednak rodzice odwiedli ją od tego pomysłu....
Claude Monet we wspomnieniach Blanche Hoschedé-Monet: przedstawiono mi go jako wielkiego artystę
– Pomagała mu w każdej sytuacji, przewożąc jego płótna i sztalugi wraz ze swoimi. Umieszczała je na taczce i podążała krętymi ścieżkami przez pola i łąki, często skąpane w rosie. Tak było też przy okazji prac nad obrazem „Poranek nad Sekwaną, niedaleko Giverny”. Wówczas również pomagała ojczymowi, sterując łodzią przy pomocy wioseł – tak współpracę dwojga artystów wspomina brat Blanche Hoschedé-Monet, Jean-Pierre.
Asystując malarzowi przy transporcie akcesoriów czy podziwianiu widoków uwiecznionych później na najsłynniejszych dziełach francuskiego impresjonisty, młoda artystka również nabierała pewności w tworzeniu swoich prac. Miała zaledwie 11 lat, gdy w 1876 roku poznała swojego mistrza. 35-letni wówczas malarz otrzymał zlecenie od ojca dziewczynki – zamożnego biznesmana i kolekcjonera dzieł sztuki, Ernesta Hoschedé – na stworzenie serii obrazów w ich rodzinnej posiadłości w Montgeron. – Pamiętam jego przybycie. Przedstawiono mi go jako wielkiego artystę. Miał długie włosy, co zapamiętałam jako jego znak rozpoznawczy. Od razu poczułam do niego sympatię, bo widać było, że lubi dzieci – taki wpis umieściła w swoich notatkach, które po latach posłużyły bratu do stworzenia jej biografii.